O upominaniu w porę

Z ludźmi nie dosyć ugruntowanymi w cnocie, nie należy obchodzić się surowo, gdyż wywiązująca się stąd nieufność może więcej zrobić złego, niż surowe obejście się zapowiada dobrego.

(S. Ignat. apud Bart. l. 3)
  Upominanie winno mieć na celu poprawę. Kto uciska z innego powodu, ten nie jest ojcem: co po upominaniu, jeśli ono przyczynia się raczej do uporu, niż do poprawy? Upominanie zbyteczne albo nie w porę, gorszymi zwykle czyni upominanych. 
Roślinkę wątłą, słabo jeszcze zakorzenioną, wiatr lub silniejszy przymrozek łatwo niszczy. Późniejsze ciepło, późniejszy łagodny powiew wiatru, już jej do życia nie przywrócą.
Któż jest tak przewrotnym, aby nie poruszył się dobrocią sędziego, gdy zamiast kary, na którą zasłużył, doznaje względu. Sam pewno głęboko się upokorzy i zacznie żałować za popełniony błąd. Czego więcej potrzeba?
Za względność przy upominaniu zasłuży sobie upominający na miłość winnego: zatem dojdzie do tego, że winny będzie unikał błędów, aby nie sprawiał przykrości umiłowanemu przez siebie. Nie ma pewniejszej nad tę drogi na wykorzenienie występków.