O baczeniu na siebie

Jeśli dobrze nie uśmierzyliśmy naszych popędów, często wymykają się nam słowa i czyny, całkiem odmienne od tego, z czym się jawnie oświadczamy: dopóty należy się z nimi surowo obchodzić, dopóki ich należycie nie ujarzmimy.

(S. Ignat. Vitae l. 3)
  Dopóty trzymać należy dzikie zwierzęta w więzach, dopóki nie złagodnieją i przestaną być groźnymi: podobnie rygor niech uspakaja zwierzęce żądze, inaczej przyniosą wielkie szkody tobie i innym. 
Dopóki żyjemy, dopóty nosimy w sobie nieprzyjaciół: nie zgaszony ogień, który kryje się pod popiołem jest uśpiony, po przyłożeniu lnianych pakuł wybuchnie płomieniem, ukaże się jasno i wyraźnie.
Łatwo dziczeją zwierzęta, które mieliśmy za oswojone. Więcej jednak ufajmy im, niż naszym wrodzonym żądzom, bo te prędzej, nawet gdy mieliśmy je za obumarłe, wracają do życia i silniej szkodzą.
Kto nie chce rany, niech wciąż chodzi z bronią, niech się z nią nie rozstaje ani w nocy, ani we dnie, niech zawsze czuwa: bo i wrogowie nie przestaną nam być groźnymi, dopóki ich śmierć nie uspokoi ostatecznie w grobie.